Leicester
przywitało nas deszczem, ale jak przyznaje Bartosz Kapustka,
angielska pogoda wcale mu nie doskwiera, wbrew powszechnym opiniom. - Jestem w Anglii już dwa miesiące, ale dopiero trzy dni były
deszczowe. Nie jest tak źle, jak wszyscy myślą, że na Wyspach
tylko leje, chłód i mgła. Spokojnie da się funkcjonować,
angielska aura wcale mi nie przeszkadza - mówi reprezentant Polski
i zawodnik mistrza Anglii.
Z dworca w centrum Leicester jedziemy kilkanaście mil poza miasto. Kiedy zatrzymujemy
się przed domem "Kapiego" okazuje się, że to nie jakaś
ogromna willa z pięcioma basenami, tylko normalny domek pod miastem,
jakich w Anglii i samym Leicester jest całe mnóstwo. - Długo
szukałem dla siebie odpowiedniego miejsca, aż w końcu znalazłem.
Sam wybrałem ten dom, coś mnie w nim urzekło, uznałem wraz ze
swoją dziewczyną, że to będzie dla nas idealne miejsce.
Klaudia bardzo mi pomaga, załatwia wszystko, od mebli po inne proste
sprawy, kiedy ja spędzam czas w klubie. Jest nieoceniona - opowiada "Kapi" zaznaczając jednocześnie, że chce chronić
swoją partnerkę przed światem mediów i mówić o niej jak
najmniej.
W sobotę rano
poznajemy jego szalonego pieska - suczkę Daisy, rasy Jack Russell
terier, odmiana szorstkowsłosa, która nie daje chwili wytchnienia i
nieustannie domaga się zabawy. - Przywiozłem ją z Polski, choć
to nie lada wyzwanie. Nie chciałem jej stresować lotem, więc
dotarła do Anglii drogą lądową. Jest świetnym towarzyszem,
kochana psinka. Nie wyobrażam sobie, żeby jej tu z nami nie było - nie kryje swojej sympatii do czworonoga.
Jedziemy do ośrodka
treningowego Leicester. Wjeżdżamy na teren bez żadnych problemów.
Wysiadamy, podchodzi do nas ochroniarz. - To moi znajomi z
Polski, są dziennikarzami, przyjechali w odwiedziny - zaznacza
pomocnik Leicester. - OK, zapytam bossa, czy mogą obejrzeć
trening - rzuca sympatyczny John około 70-tki. Chwilę później
odnajduje nas i oznajmia: - Boss się zgodził, żebyście obejrzeli
zajęcia. Macie szczęście, bo nikomu na to nie pozwala. 1:0 dla
nas! Zasadzamy się przy wyjściu na boisko dla zawodników. Jednym z
pierwszych napotkanych graczy Leicester jest Marcin Wasilewski. - Dzień dobry! - witamy się. - Ooo, dzień dobry panowie.
Przyjechaliście do Bartka? To dobrze, bo ja nie rozmawiam z mediami - stawia jasno sprawę "Wasyl".
Po chwili pojawia
się Claudio Ranieri. - Szefie, dziękujemy za pozwolenie na
oglądanie zajęć - mówię do Włocha łamaną "włoszczyzną". - No problem. Take your time - odpowiada ze śmiesznym angielskim
akcentem opiekun "Lisów", uśmiechając się szeroko do
obiektywu. Wychodzi Kasper Schmeichel. - Jesteście z Polski? Kurwa
mać! - klnie soczyście Duńczyk, pokazując za plecami palcem na "Wasyla".
Mistrzowie Anglii trenują ponad godzinę, na innych boiskach grają
swoje mecze przeciwko rówieśnikom ze Swansea drużyny młodzieżowe:
U-16 i U-18. - Kapustka? Nie znam, ale w pierwszej drużynie "Łabędzi" broni Łukasz Fabiański. Fantastyczny zawodnik! - mówi młody gracz z Walii, zagadany o polskich piłkarzy.
Bartek przechodzi
rehabilitację po urazie kostki, wyjeżdża poza teren ośrodka na
zastrzyk i masaże, więc spokojnie możemy wypytać o niego ludzi w
klubie, przykładając ucho tu i tam. Każdy mówi nam niemal to
samo, wystawiając byłemu zawodnikowi Cracovii piękną laurkę. - To bardzo młody
i utalentowany piłkarz, fajnie że u nas jest - zaznacza Mitch, odpowiedzialny w klubie za przygotowanie fizyczne. - W treningu wygląda bardzo dobrze, czas by zaczął już grać w lidze - dodaje gość odpowiedzialny za przygotowanie sprzętu meczowego, proszący o nie podawanie jego personaliów. - Miły i uprzejmy chłopak, nie mamy z nim w klubie żadnych problemów. Z każdym rozmawia, pyta pracowników co u nich słychać, jak się miewają. Widać, że rodzice dobrze go wychowali - wtrąca pracownik recepcji ośrodka klubowego dodając, że "Wasyl" cały czas ma na niego oko.
i utalentowany piłkarz, fajnie że u nas jest - zaznacza Mitch, odpowiedzialny w klubie za przygotowanie fizyczne. - W treningu wygląda bardzo dobrze, czas by zaczął już grać w lidze - dodaje gość odpowiedzialny za przygotowanie sprzętu meczowego, proszący o nie podawanie jego personaliów. - Miły i uprzejmy chłopak, nie mamy z nim w klubie żadnych problemów. Z każdym rozmawia, pyta pracowników co u nich słychać, jak się miewają. Widać, że rodzice dobrze go wychowali - wtrąca pracownik recepcji ośrodka klubowego dodając, że "Wasyl" cały czas ma na niego oko.
Po zajęciach
pojawia się "Kapi" z informacją, że jego noga ma się coraz
lepiej i do zgrupowania kadry Adama Nawałki powinien być w pełni
sprawny. - Jestem dobrej myśli, czuję się coraz lepiej
i mogę przyjmować coraz większe obciążenia. Nic, tylko grać! - deklaruje. Po dwóch godzinach opuszczamy ośrodek, na koniec wpadamy jeszcze na Wesa Morgana, obrońcę i kapitana "Lisów", który na żywo sprawia ogromne wrażenie i jest wielki niczym sanktuarium. - Powiesz nam coś na temat Bartka Kapustki? - zagadujemy. - Chętnie, bo bardzo go lubię, ale dzień przed meczem (rozmawiamy 30 września, w przeddzień spotkania z Southampton - przyp.aut.) nie możemy rozmawiać z prasą. Sorry - rzuca i znika w swoim luksusowym aucie. Mija nas Jamie Vardy, ale powtarza tę samą formułkę, co Morgan. Islam Slimani także odmawia wypowiedzi z szerokim uśmiechem na ustach. - Lubię was, Polaków, ale nie chcę podpaść bossowi - usprawiedliwia się reprezentant Algierii. Co za pech…
i mogę przyjmować coraz większe obciążenia. Nic, tylko grać! - deklaruje. Po dwóch godzinach opuszczamy ośrodek, na koniec wpadamy jeszcze na Wesa Morgana, obrońcę i kapitana "Lisów", który na żywo sprawia ogromne wrażenie i jest wielki niczym sanktuarium. - Powiesz nam coś na temat Bartka Kapustki? - zagadujemy. - Chętnie, bo bardzo go lubię, ale dzień przed meczem (rozmawiamy 30 września, w przeddzień spotkania z Southampton - przyp.aut.) nie możemy rozmawiać z prasą. Sorry - rzuca i znika w swoim luksusowym aucie. Mija nas Jamie Vardy, ale powtarza tę samą formułkę, co Morgan. Islam Slimani także odmawia wypowiedzi z szerokim uśmiechem na ustach. - Lubię was, Polaków, ale nie chcę podpaść bossowi - usprawiedliwia się reprezentant Algierii. Co za pech…
W niedzielne
przedpołudnie ruszamy przez miasto na King Power Stadium, dom
mistrzów Anglii. Ulice Leicester, jednego z najstarszych miast w
całej Anglii, zachowane są w typowym angielskim klimacie. Małe
domki nawciskane blisko ulic, na dole z reguły mała gastronomia, na
skromnym pięterku część mieszkalna. Leicester wygląda jak
obrazek z Pontypandy, rodzimego miasteczka dzielnego strażaka Sama. - Faktycznie, coś w tym jest. Typowy angielski klimat. Miasto może
nie jest największe, ale to tu, po Londynie, jest największa
polonia w Anglii. Sporo polskich sklepów, mogę tu dostać wszystko,
czego potrzebuję, więc nie tęsknię za polskim jedzeniem - opowiada Bartek.
Kiedy docieramy
pod obiekt "Lisów", ciężko przebić się na klubowy parking.
Niebieska rzeka kibiców sunie w stronę bram stadionu, słychać
głośne śpiewy, które przypominają o tym, że Leicester City to
wciąż najlepsza drużyna w całym Królestwie Wielkiej Brytanii. Na
parkingu dla zawodników spotykamy ochroniarza Matta, który wygląda,
jakby był czynnym zawodnikiem drużyny rugby Leicester Tigers,
wielokrotnego mistrza Anglii. - To "Big Matt". Sami widzicie,
że piłkarze mogą czuć się bezpiecznie - uśmiecha się Bartek.
Wchodzimy na stadion, w pomieszczeniu dla gości
i znajomych piłkarzy, spotykamy "Wasyla" w towarzystwie Dariusza Dudki, który przyleciał odwiedzić przyjaciela. Rozmawiamy luźno, ale widać, że piłkarzowi Lecha nie jest obojętny los byłego pasiaka.
i znajomych piłkarzy, spotykamy "Wasyla" w towarzystwie Dariusza Dudki, który przyleciał odwiedzić przyjaciela. Rozmawiamy luźno, ale widać, że piłkarzowi Lecha nie jest obojętny los byłego pasiaka.
- Dostaliśmy
wolne w klubie, jest przerwa na kadrę, więc postanowiłem odwiedzić
mojego przyjaciela Marcina Wasilewskiego i zobaczyć w akcji mistrzów
Anglii. Szkoda, że ani "Wasyl", ani Bartek Kapustka nie pojawili
się na murawie. "Kapi" musi być cierpliwy, spokojnie zaczekać na swoją
szansę. Wiem, że ciężko pracuje na treningach i dobrze się
prezentuje, bo "Wasyl" informuje mnie na bieżąco - opowiada
pomocnik "Kolejorza".
- Co dalej, jeśli
wciąż Bartek nie będzie grał? Jestem doświadczonym graczem i
wiem, że
w przypadku Bartka, młodego chłopaka, każde pół roku bez gry, będzie czasem straconym. Jeśli nie będzie mu dane grać w Leicester, powinien w grudniu czegoś poszukać i pójść na wypożyczenie. Myślę, że chętni na Bartka będą, musi zacząć grać. Nie polecałbym mu wypożyczenia do Championship, bo to jeszcze bardziej fizyczna liga, niż Premier League. "Wasyl" mi opowiadał, jak "Kapi" ostro zasuwa i nic innego nie może zrobić, tylko próbować przekonać do siebie Ranieriego na zajęciach, skoro nie daje mu pograć - kończy Dudka.
w przypadku Bartka, młodego chłopaka, każde pół roku bez gry, będzie czasem straconym. Jeśli nie będzie mu dane grać w Leicester, powinien w grudniu czegoś poszukać i pójść na wypożyczenie. Myślę, że chętni na Bartka będą, musi zacząć grać. Nie polecałbym mu wypożyczenia do Championship, bo to jeszcze bardziej fizyczna liga, niż Premier League. "Wasyl" mi opowiadał, jak "Kapi" ostro zasuwa i nic innego nie może zrobić, tylko próbować przekonać do siebie Ranieriego na zajęciach, skoro nie daje mu pograć - kończy Dudka.
Mecz Leicester z
Southampton kończy się bezbramkowym wynikiem. Kibice są wielce
zawiedzeni, schodzącego do tunelu Ranieriego żegna dobrze słyszalna
porcja gwizdów. - Zdobyliśmy punkt
i zachowaliśmy czyste konto. Goście byli od nas lepsi, dlatego taki wynik jest OK. Mieliśmy swoje szanse, ale Southampton stworzył sobie groźniejsze sytuacje. Nie gramy energetycznie, ale mamy mało czasu na odpoczynek pomiędzy meczami. Teraz w klubie zostaje 6-7 piłkarzy, reszta rozjeżdża się na zgrupowania swoich reprezentacji. Wrócą 2-3 dni przed ligowym meczem z Chelsea, a za chwilę czeka nas Liga Mistrzów. Musimy sobie jakoś z tym poradzić - przyznał w wywiadzie dla lokalnej gazety "Leicester Mercury" menedżer Leicester City.
i zachowaliśmy czyste konto. Goście byli od nas lepsi, dlatego taki wynik jest OK. Mieliśmy swoje szanse, ale Southampton stworzył sobie groźniejsze sytuacje. Nie gramy energetycznie, ale mamy mało czasu na odpoczynek pomiędzy meczami. Teraz w klubie zostaje 6-7 piłkarzy, reszta rozjeżdża się na zgrupowania swoich reprezentacji. Wrócą 2-3 dni przed ligowym meczem z Chelsea, a za chwilę czeka nas Liga Mistrzów. Musimy sobie jakoś z tym poradzić - przyznał w wywiadzie dla lokalnej gazety "Leicester Mercury" menedżer Leicester City.
Kibice powoli
tracą cierpliwość do ekscentrycznego Włocha. Drużyna po siedmiu
seriach gier zajmuje odległe 12. miejsce w tabeli Premier League,
odniosła zaledwie dwa zwycięstwa, zremisowała dwa mecze,
przegrywając trzy. Bilans bramkowy 8-11 też nie powala na kolana.
Fani "Lisów" żądają świeżej krwi w zespole.
- Mamy tego
dość! Co weekend to samo, grają ci sami piłkarze, a drużynie nie
idzie. Ranieri musi coś zmienić, bo za chwilę okaże się, że
będziemy się znów bronić przed spadkiem - wścieka się Lloyd,
zagorzały fan ekipy Leicester. - Kapustka nie gra wcale, Ahmed
Musa sporadycznie, Demaray Gray wchodzi na końcówki, a "Wasyl" gra od święta. Potrzebujemy młodych, zdolnych graczy, takich jak
Bartek. Na Euro grał jak z nut, dlatego chcemy go wreszcie zobaczyć
w akcji w koszulce Leicester. Wasilewski to zwierzę, jego też
potrzebujemy, ma niesamowitą energię. Jest doświadczony, może
kierować młodszymi graczami - dodaje Lloyd.
- Kompletnie tego
nie pojmuję, dlaczego Kapustka nie gra - mówi łamiąc sobie
język na polskim nazwisku Jesse, inny fan "Lisów". - Kiedy tu
przychodził, byliśmy pełni nadziei, że pomoże drużynie
w nowym sezonie. I co? I wciąż czekamy, ale nasza cierpliwość powoli się kończy. Nie chcę się denerwować, więc na tym zakończę.
w nowym sezonie. I co? I wciąż czekamy, ale nasza cierpliwość powoli się kończy. Nie chcę się denerwować, więc na tym zakończę.
Kiedy stadion
kompletnie już opustoszał, odwiedzamy imponujących rozmiarów
sklep klubowy, który mieści się na stadionie. Jest pełen
turystów, głównie z Japonii. Na trybuny King Power Stadium ściąga
ich Shinji Okazaki, który w minionym sezonie był ważnym ogniwem w
mistrzowskiej drużynie Ranieriego. Zagadujemy jednego z fanów z
Kraju Kwitnącej Wiśni.
- Okazaki jest
w naszym kraju bardzo popularny, w końcu gra e kipie mistrza Anglii.
Dużo ludzi śledzi jego poczynania, więc ze znajomymi
postanowiliśmy wreszcie zobaczyć goi na żywo - relacjonuje
Hitoshi Isao, pochodzący z Osaki. Próbuję go namówić, żeby
wypowiedział nazwisko Kapustka. Podejmuje kilka prób, ale w końcu
się poddaje. - Wasz język jest trudny, niemal tak samo… jak
japoński dla Europejczyków - uśmiecha się Hitoshi. - Życzę
wam, żeby polski piłkarz grał przynajmniej tyle, co Okazaki.
W sklepie
klubowym rozmawiamy z Grahamem, który obsługuje maszynę wykonującą
nadruki na koszulkach. Pytamy o Bartka. - Trochę jego koszulek
sprzedaliśmy, ale zapewne byłoby ich więcej, gdyby grał. Znamy
go, czasem do nas zagląda, bardzo pozytywna postać. Może kiedyś
będzie
w Leicester tak popularny, jak "Wasyl"? - zastanawia się Graham.
w Leicester tak popularny, jak "Wasyl"? - zastanawia się Graham.
Na razie Kapustka
musi zdobyć uznanie Ranieriego, który wciąż stawia głównie na
piłkarzy, którzy zdobyli mistrzostwo w poprzednim sezonie. Włoski
szkoleniowiec nie lubi za dużo mieszać
w składzie, jeśli nie musi. Wasilewski wie, że on będzie grał rzadko, ale w pełni zaakceptował swoją rolę w drużynie. Z kolei 20-letni reprezentant Polski karierę ma jeszcze przed sobą, daje sobie czas czas i nie podda się w walce o wyjściową jedenastkę.
w składzie, jeśli nie musi. Wasilewski wie, że on będzie grał rzadko, ale w pełni zaakceptował swoją rolę w drużynie. Z kolei 20-letni reprezentant Polski karierę ma jeszcze przed sobą, daje sobie czas czas i nie podda się w walce o wyjściową jedenastkę.
- Taki mam cel. Jestem
ambitny, trudno mnie zniechęcić, chociaż jak nie gram, to różne
myśli przychodzą mi do głowy. Zastanawiam się wtedy, czy dobrze zrobiłem… Ale spokojnie, wciąż poznaję nowy kraj oraz
ligę, przyglądam się i uczę, bo chcę wyciągnąć jak najwięcej
dla siebie - kończy z optymizmem Kapustka.
Tekst: Tomasz Gawędzki
Zdjęcia: Maciej Gillert/mediapictures.pl